środa, 17 lipca 2013

5. Kłopoty

Kłopoty

  Mały Taka odwrócił się. Za nim stał lew o złotym futrze i czarnej grzywie. Był to król Lwiej Ziemi - Ahadi. Małe hieny dygotały ze strachu. Przytulone do siebie, patrzyły się prosto w zielone, przepełnione nienawiścią oczy przyszłego oprawcy. Lew zaryczał głośno i przeraźliwie. Shenzi wtuliła się w Banzai'a, Eddie w Shenzi. Lwiątko zaczęło krzyczeć ze strachu, to nic jednak nie pomogło.
- Nie zbliżajcie się do mojego syna! Nie zbliżajcie już nigdy więcej!
Całej trójce łapy wrosły w ziemię. Wtedy Ahadi zaryczał znów. Hieny zaczęły uciekać przez trawę. Ich serca biły niezwykle szybko. W końcu wyszli z traw. Shenzi usiadła i zaczęła odpoczywać po ucieczce. Bozo usiadł koło niej.
- To było... straszne... i świetne! - Banzai poklepał Shenzi. - Świetny pomysł!
Shenzi lekko się uśmiechnęła.
- Prawie... dostałam... zaaawału. - zipała.
Eddie pokiwał łbem. Przy tym uślinił całkowicie siebie i resztę. Wszyscy głośno i serdecznie się roześmiali. Szczególnie mały Ed. Pierwszy przestał Banzai.
- Wiecie co? Wróćmy do domu. Ciemni się. - z niepokojem spojrzał na zachodzące słońce.
''Mama będzie się martwić'' - pomyślał.
Shenzi pokiwała głową. Zaczęli wracać. Trochę im to zeszło, dlatego gdy byli już na granicy, pojawiły się pierwsze gwiazdy. Podróż minęła prawie bez słowa. Wszystkim zależało na tym, by dojść już do domu.
  Powoli trawa rzedła... nagle w blasku księżyca ukazał im się cień. Była to córka przywódczyni.
- Och, to wy. Nieźle narozrabialiście.
Hienki spojrzały po sobie. O czym ona mówi?
- Yyyy... nie rozumiem... - bąknęła Shenzi. Speszyła się, gdy tamta z grzywką zrobiła wymowną minę.

- Nie wiecie? Przed chwilą odleciał posłaniec. - przybrała niezwykle zdziwiony wyraz pyska.
Trio zamarło.
- Zuzu powiedziała o tym, że zbliżyliście się do syna króla. Dlatego dwie hieny z naszego stada zostały zabrane, jakie niewolnicy.
Shenzi zbladła. Poodbnie Eddie. Tylko Bozo zachował zimną krew.
- Nie radzę wracać do domu... - mruknęła. Uśmiechnęła się złośliwie,a potem zniknęła za stertą kości.
Gdy tylko zniknęła, Shenzi załamała się. Banzai pocieszał ją.
- Nie płacz... no nie płacz... - klepał ją po karku.
Shenzi nagle odzyskała pewność siebie. Ruszyła w stronę Lwiej Ziemi. Chłopcy spojrzeli za nią ciekawie.
- Gdzie idziesz? - zapytał Bozo.
Shenzi odwróciła się.
- Chodźcie. Musimy gdzieś przenocować...
Shenzi zaczeła iść. Długo szła razem z chłopakami przez trawę. W końcu dotarli do miejsca, gdzie chciała dotrzeć hiena.
  Był to wodpospad otoczony skałami. Wszędzie było pełno roślin, latały już świetliki. Shenzi zaczeła skakać po kamieniach. Bozo i Eddie za nią. Okazało się, że sa wodospadem była jaskinia. Wszyscy ułożyli się do snu. Było im ciepło i rześko. Martwili się jedynie tym, co powiedzą rodzice. Pewnie ich tak tu nie znajdą! Nikt ich tu nie znajdzie! Nikt!
  Tej nocy małym hienkom śnił się koszmar...
~~
Przepraszam, że notka taka krótka :c
Jak myślicie, o czym był koszmar hienek?

2 komentarze:

  1. Krótka? Eee tam. Hieny wzięte do niewoli? Tego się nie spodziewałam.
    Według mnie śnili im się rodzice którzy nie chcą swych dzieci już znać. I wypędzają je ze swej ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisana trochę na szybko XD
      Nie znasz syndormu zUego króla :c
      I masz rację.

      Usuń