Ucieczka Shenzi
W nocy zabrzmiał grzmot. Shenzi otworzyła oczy i wyjrzała z jaskini. Padał deszcz, błyskało się, a co chwilę okropny hałas wypełniał całą okolicę. Hience zjeżyła się sierść na karku. Nie mogła już zasnąć, więc wyszła z legowiska. Schowała się pod pobliskimi kamieniami i czekała aż burza przejdzie.
Raptem usłyszała głuche i dalekie wołania, którym wtórował grzmot, coraz cichszy i dalszy... błysnęło i Shenzi ujrzała sylwetki kilku hien. Przeraziła się. Nie mogła już pobiec po Banzaia i Eda. Deszcz powoli przestawał padać, burza przechodziła szybko. Liczyły się sekundy. Zdecydowała. Zaczęła uciekać.
Ucieczka nie zajęła jej długo. Mimo, iż grzmiało i padało nadal biegła bez wytchnienia. W końcu znalazła się na łące pełnej trawy. Położyła się na trawie. Za niedługo wszystko ustało. Shenzi podniosła głowę.
Noc była gwieździsta. Hienka rozglądała się zaciekawiona. Wszędzie migotały malutkie gwiazdki. Tylko tu czuła się bezpieczna.
- Hej! To ty?
Przestraszona odwróciła się. Myślała, że to ojciec lub matka ją wołają. Ale nie... stał tam tylko ten lewek, Taka. Shenzi niechętnie warknęła.
- To ty... synalku króla.
Lewek zmieszał się.
- Przepraszam... powinienem was uprzedzić.
Były to szczere przeprosiny. Hienka jednak nie dała się łatwo omotać.
- Nie wierzę ci...
Taka westchnął, lecz przysiadł koło Shenzi.
- Uwierz mi, nie mam żadnych przyjaciół. Wszyscy lubią mojego starszego brata, Mufasę. Ja też go lubię, ale jestem o niego zazdrosny. Każdy mi mówi, że nie umiem się bawić i wszystko psuję.
Hienka zastanowiła się. Chwilę podumała. W końcu odezwała się.
- Jeśli chcesz, mogę zostać twoją przyjaciółką...
- Och! Będzie świetnie!
Dalej już rozmowa jak najbardziej się kleiła. Opowiadali sobie różne rzeczy i inne. Aż do świtu...
- Świt... - przerwała rozmowę hienka.
Taka wystraszył się.
- M-muszę już iść... milo się gadało.
Shenzi zmierzała już powoli do domu. Miała nadzieję, że jeszcze spotka Takę. Teraz jednak ważniejszą sprawą na głowie było to, co powie rodzicom gdy wróci. Wtem na granicy zauważyła sylwetki dwóch małych hienek.
- Shenzi!
Był to Banzai. Razem z Edem rzucili się na nią i zaczęli ją przytulać.
- E-ej... o co wam chodzi?
Banzai jednak nic nie mówił i dalej wtulał się w jej futerko.
- Bardzo się martwiliśmy! Twoi rodzice też.
Hienę zatkało.
- T-to nie są na mnie źli?
- Sama ich zapytaj.
Wtem przed trio wyrosła duża hiena. Wyglądała jak dorosła Shenzi.
- Witaj młoda damo...
Hienka rozpłakała sie, uwolniona już z uścisku kolegów.
- Przepraszam...
Nagle Joma... uśmiechnęła się.
~~~
Przepraszam za długą nieobecność D:
Dlaczego Joma się uśmiechała?
Hura, wróciłaś :D
OdpowiedzUsuńJoma uśmiechnęła się ponieważ wiedziała już ,że Shenzi nic się nie stało.
Yay <3
UsuńA może ;P
super blog, dopiero teraz znalazłam, czekam na kolejną notkę
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nic więcej nie piszesz. Spodobała mi się ta historia.
OdpowiedzUsuń